Przejdź do treści
Strona główna » Blog » Jak być bardziej pozytywnym?

Jak być bardziej pozytywnym?

Kilkanaście lat temu postanowiłam sobie, że nie będę już więcej się tyle denerwować. Byłam zmęczona cholerykiem, który w trudnych momentach przejmował dowodzenie, co razem z moim mocnym głosem robiło mieszankę wybuchową. Zaczynałam też wtedy rozumieć, że to ja mam większy wpływ na to, kim jestem i jak się zachowuję, niż większości ludzi (i również mnie do tego czasu) się wydaje.

Postanowiłam, że będę bardziej uśmiechnięta, radosna, będę szukać powodów do radości, nienarzekania. Będę więcej chwalić, a mniej krytykować. Ukierunkuje energię mojego choleryka na działanie, a wzmocnię mojego sangwinika. Tak wtedy myślałam. Tak postanowiłam. Po prostu podjęłam decyzje.

Gdy o tym myślę, to pierwsze takie przemyślenie miałam już wcześniej, że chcę być bardziej radosna. Miałam wtedy dopiero 15 lat i zdecydowanie brakowało mi narzędzi i pomysłów, jak to zrobić. Natomiast sama myśl pojawiła się już wtedy i widocznie zaczęła kiełkować.

Nie widziałam, jak to zrobię, ale miałam już dość marudzenia, denerwowania się i skupiania tylko na obowiązkach. Teraz widzę, że zauważenie tego, że już nie chcę być w takim stanie było jednym z kluczowych elementów, bo jednocześnie wydaje się to banalne (może pomyślisz, przecież nikt nie chce być maruderem!), a jednak podjęcie ŚWIADOMEJ decyzji o tym, że pewnych zachowań i stanów nie chcemy odczuwać już tak często (wiadomo, czasem każdemu może się zdarzyć i jest to całkiem zdrowe) można nazwać game changerem.

I sama byłam zaskoczona rezultatami tej pozytywności:

– gdy kilka lat później robiąc Test Gallupa na pierwszym miejscu wśród moich talenów znalazła się właśnie pozytywność;
– kiedy znajomi mówili, jak lubią moje smsy i maile, bo tyle w nich dobrej energii;
– gdy mój brat potwierdził, jak bardzo się zmieniłam (w końcu to jedna z niewielu osób, która obserwuje mnie w tak różnych sytuacjach i to przez całe życie);
– kiedy sama zaczęłam zauważać ogromną różnicę i postęp w moich zachowaniu, ale przede wszystkim samopoczuciu.

Wiem zatem, że pozytywności da się nauczyć i jeśli tylko chcesz, może stać się zdrowym nawykiem. Nie mam na myśli ślepego optymizmu i bezpodstawnych nadziei — mam na myśli:
– wyciąganie tego, co dobre z różnych sytuacji;
– szukanie plusów i korzyści;
– tworzenie takich warunków, które sprawiają, ze pomimo zabiegania, zaczynamy bardziej cieszyć się życiem.

I sama wpadłam w pułapkę klątwy wiedzy, bo wydawało mi się, że przecież to proste, oczywiste i pewnie każdy to wie. Po co więc pisać czy mówić o truizmach, żaden z tego zasób. A jednak w ostatnim czasie, kilka znajomych osób przypomniało mi i uświadomiło, że to nie jest oczywiste dla każdego, ze nie każdy ma nawyk myślenia pozytywnie (a czasem wręcz odwrotnie ma nawyk myślenia negatywnego), i że warto się tym dzielić.

I pomimo tego, że ostatnio edukowanie w tematach psychologicznych i pomoc ludziom w rozwoju zeszły u mnie na dalszy plan, na rzecz biznesu, social mediów, książek i edukacji biznesowej, postanowiłam wrócić do tej tematyki i podzielić się swoimi doświadczeniami. Trochę z pozycji trenera i coacha, ale przede wszystkim z pozycji praktyka, który sam przeszedł tę drogę.

Co zatem postrzegam, jako ważne kroki?

  1. Po pierwsze zauważenie, że już nie chcę tak postrzegać świata i nie chcę się źle czuć. Po drugie zaobserwowanie, że moje marudzenie i narzekanie nikomu nie pomaga, a w szczególności nie pomaga mi.
    Pamiętam dobrze sytuację, gdy brat poprosił mnie, żebym go gdzieś zawiozła. Chyba na jakąś imprezę. A ja zamiast się zgodzić, zaczęłam coś marudzić, że mi się nie chce. On się wkurzył, bo bardzo mu zależało. I wtedy pomyślałam, że przecież i tak wiem, że go odwiozę, bo chcę być dla niego dobrą siostrą, a przez takie mędzenie, psuję relację między nami.
    To był moment, kiedy nie tylko postanowiłam, że mam dość marudzenia, ale też, że nie będę tego już nigdy robić, gdy ktoś ważny dla mnie, o coś mnie poprosi. Mogę od razu powiedzieć: „nie”, jeśli rzeczywiście nie chcę czegoś robić. A okazało się, że zwykle zamiast tego z radością i uśmiechem pomagam bliskim mi osobom.
  2. Książki dotyczące pozytywnego myślenia m.in „Optymizmu można się nauczyć” Martina Seligmana.
    Jedna z najważniejszych lekcji z tej książki dla mnie, to że można na różne sposoby patrzeć na sytuacje w kontekście pozytywności tzn. możesz np. pozytywnie patrzeć na swoje sukcesy i siebie doceniać, ale gdy zdarza się porażka to nie umiesz dostrzec nic dobrego plus obarczasz siebie całą odpowiedzialnością za coś, co się nie udało, nawet jeśli nie miałeś na to pełnego wpływu. Możesz też w przypadku sukcesu przypisywać go innym, nie widząc w ogóle swoich zasług. Kombinacje takich podejść mogą być różne. Tak naprawdę jeśli zainteresuje cię temat pozytywności, to zobaczysz, w jak wielu aspektach możemy ją mieć lub nie, które jako nasze mechanizmy działają niezależnie od siebie. Zatem stwierdzenie, że ktoś jest w 100% pozytywny lub 100% negatywnie myśli, nie będzie prawdą.
  3. Ćwiczenia, których część wymieniona jest w mojej książce „Kim jesteś? 125 zadań i wyzwań, żeby lepiej poznać siebie”.
    Wśród nich szczególnie:
    – lista, za co jesteś wdzięczny w życiu lub za co jesteś wdzięczny dzisiaj.
    – 50 pozytywnych momentów minionego dnia – jedno z moich ulubionych ćwiczeń. Nie raz o nim już mówiłam. Polega na tym, aby codziennie wieczorem wypisać listę 50 (ani jednego mniej) pozytywnych momentów z dnia. Uważam, że to ćwiczenie robione regularnie przez kilka tygodni (ja robiłam je na początku przez około 6-7 tygodni codziennie) przestawia myślenie. Nie tylko zaczynasz zauważać te pozytywne momenty np. ciepło słońca ogrzewającego twarz, uśmiech pani ekspedientki, zadbanie o chwilę dla siebie, zrobienie jakiegoś zaległego zadania; ale też zaczynasz ( a przynajmniej u mnie się tak stało) tworzyć te chwilę np. pomogę komuś, uśmiechnę się do kogoś, zadbam o siebie, nałożę coś ładnego, zauważę coś fajnego w otoczeniu itp. Co więcej w pewnym momencie zaczęłam nawet w tzw. negatywnych wydarzeniach coś pozytywnego np. gdyby nie kłótnia to nie poznałabym tego, co myśli druga osoba; negatywny komentarz w internecie zmobilizował mnie do poprawienia czegoś w kolejnym nagraniu itp.
    Po raz pierwszy robiłam jakieś 10 lat temu, ale od tamtego czasu niejednokrotnie z Marcinem wieczorem tak właśnie wspólnie podsumowywaliśmy dzień razem wymieniając te 50 pozytywnych momentów, zdarzeń czy elementów dnia.
    – 40 rzeczy pozytywnych na swój temat. To znowu ćwiczenie, podczas którego ustawiasz budzik na 5 minut i w tym czasie masz wypisać, jak najwięcej rzeczy, które w sobie lubisz. Podpowiedzią mogą być słowa: jestem (optymistyczna. asertywna, uśmiechnięta), mam (ładne oczy, fajnego brata), umiem/potrafię (zawiązać buty, prowadzić szkolenia, pisać teksty na bloga).
    Często na początku wiele osób ma trudność w wypisaniu 40 punktów, ale kiedy zaczniesz regularnie powtarzać to zadanie, to staje się ono łatwiejsze.
  4. Zmiana w postrzeganiu tego, że ludzie nie są toksyczni (więcej o tym znajdziecie w wideo na moim YT).
  5. Oduczanie się oceniania i większa otwartość – ten proces trwa i kiedy będę gotowa, to podzielę się swoją ścieżką.
  6. Widzenie pozytywnych intencji, albo przynajmniej nie dopisywanie komuś złych intencji. Czasem to może być sms, który odczytamy interpretując go inaczej niż „autor miał na myśli”, czasem to będzie wkurzanie się na niemiłą ekspedientkę, współpracownika lub kogoś, kto zajechał nam drogę. Zwykle drobne rzeczy, które psują nam dzień, a często nie znamy sytuacji drugiej osoby lub źle interpretujemy jej zachowanie. To też większy temat, więc jeśli kogoś z was szczególnie zainteresuje, to dajcie znać i napiszę o tym trochę więcej.
  7. Bazowanie w pracy na swoich mocnych stronach, a eliminowanie robienia zadań, które są dla mnie męczące i nie są w moich kompetencjach.
    Może będziecie się zastanawiać, jak to się ma do pozytywności? Bo może to niekoniecznie pomyślelibyście o tym, jako powiązanym temacie. Natomiast mam poczucie, że robienie rzeczy zgodnych ze sobą i swoimi predyspozycjami, daje nam radość i stan flow, a z nimi dużo łatwiej o pozytywne patrzenie na inne sprawy.
  8. Wysypianie się i dbanie o zdrowie oraz swoją energię. W końcu człowiek chory czy niewyspany po prostu nie ma siły a często i chęci, by robić cokolwiek 😉

Chciałabym Was też uczulić na jedną rzecz

Może czytacie to i myślicie, że to niemożliwe być ciągle pozytywnym i odczuwać radość.
I macie racje, bo nie chodzi o bycie uśmiechniętym cały czas. Ja też mam momenty, gdy źle się czuję i potrzebuję tzw. „ojojania” czyli podzielenia się z kimś jak mi źle i bycia zrozumianą.
To też nie jest pokazywanie, że jest się silnym, nawet jak stało się coś złego. Jak się stało, to przeżyj to tak, jak to odbierasz.
Dla mnie pozytywność to niepławienie się w narzekaniu, bycie tak długo w gorszym stanie jak potrzebujesz (ale ani chwili dłużej niż trzeba), przeżywanie trudności jako trudne (ale z czasem szukanie tego, co jednak dobrego przyniosła dana sytuacja). Bo tak naprawdę, tak jak wiele rzeczy w naszym życiu również z pozytywnością można przesadzić i wtedy zamiast jej korzyści, mamy jakiś sztuczny stan, który z czasem zamiast nam pomóc może zaszkodzić. Zatem poszukajcie swojego balansu w tym wszystkim.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *