Dziś będzie coś dla wszystkich panów i pań, którzy może tez tak jak my spodziewają się swojego człowieczka, a może będą planować pojawienie się go w przyszłości.
(Pomyślałam, ze wymienię panów jako pierwszych, bo to od waszego wsparcia czy zachęty, a czasem pomocy w logistyce może zależeć dużo w tym temacie).
Nie będę wchodzić w szczegóły – napisze w skrócie, że moja ciąża z Oliwia była koszmarna, choć na szczęście z małą kruszyną było wszystko w porządku.
Wtedy dałam sobie wmówić, że tak musi być i że nic nie da się z tym zrobić. W wyniku czego ostatnie 2 miesiące ciąży właściwie przeleżałam (Na szczęście teraz widzę, że nie do końca dałam sobie wmówić, bo udało mi się znaleźć cudowną trenerkę jogi powięziowej, Monikę Mlynarczyk, bez której byłoby pewnie jeszcze trudniej i kilka razy byłam na masażach).
Dlatego w drugiej ciąży postanowiłam zadbać o siebie, na ile mogę:
- fizjoterapeutka (odkąd tylko przeszły mi mdłości),
- masaże,
- trochę basenu (choć obostrzenia nie ułatwiają),
- położna,
- ćwiczenia itd.,
- a w krytycznym momencie również osteopata.
Nie chodzi nawet o to, co dokładnie zrobiłam, ale tym razem nie dałam sobie wmówić, że się nie da.
I co?
Jestem na końcówce i zamiast czasu przetrwania, mam cudowne wspomnienia z tych kilku ostatnich miesięcy (No niestety na początkowe mdłości nie znalazłam środka zaradczego).
I wkurza mnie, gdy idę do lekarza (zastanawiam się na ile ma to znaczenie, ze lekarza mężczyzny?), który na moje pytania reaguje obcesowo: „A czego się pani spodziewa? Kobietę w ciąży musi ciągnąć i poboleć”.
A ja już wiem, ze wcale nie musi. A przynajmniej nie musi to trwać, że można próbować coś zaradzić – jak nie jedna metoda to inna. Jest też wiele sposobów zadbania, zapobiegania, a przynajmniej postarania się.
Że mity powtarzane w niektórych książkach, na ulotkach firmowych, a najgorzej przez lekarzy są właśnie tylko mitami, które zostały obalone przez np. fizjoterapeutów, ale w oczach niektórych nadal nie mają racji bytu, bo ktoś ich tak lata temu nauczył.
Akurat tak się składa, ze wiosna obfitowała w cotygodniowe wiadomości od różnych znajomych o mającym się pojawić w ich życiu małym człowieczku, dlatego postanowiłam, że o tym napiszę.
Jeśli ktoś ci powie, że tak musi być, że nic nie da się zrobić i ma cię boleć, nie dawać spać w nocy, utrudniać życie, to niech ci się zapali czerwona lampka.
Przypomnij sobie ten tekst i moje wkurzenie!
I zacznij szukać rozwiązań, namów na to swoją żonę czy dziewczynę, bo ten czas może być lepszy
Ps. Postanowiłam dopisać jedno zdanie – jeśli macie przyszłych rodziców obok siebie. Podeślijcie im ten post, bo może akurat wasze proste udostępnienie, będzie dla nich ważnym głosem i sygnałem w odpowiednim momencie