Pół roku jako digital nomad! A właściwie ostatecznie to 7 miesięcy trwała nasza przygoda:
1 kwietnia (to nie żart) 2017 roku oddaliśmy klucze do wynajmowanego mieszkania i postanowiliśmy spełnić jedno z marzeń, czyli zmienić się na jakiś czas w cyfrowych nomadów.
Co to oznacza? Postanowiliśmy, ze przez kolejne miesiące nie będziemy mieć mieszkania na dłużej, tylko będziemy podróżować cały czas, łącząc to z pracą i życiem 🙂
To mega doświadczenie i wiele rzeczy wyglądało dokładnie tak, jak sobie wyobrażaliśmy. Nie obyło się jednak bez zaskoczeń:
1. Myśleliśmy, ze głównie będziemy nocować w hotelach i Airbnb.
I tu ciekawostka: ilość zaproszeń nas zaskoczyła i czasem zastanawialiśmy się, czyje zaproszenie przyjąć i co zrobić, by drugi zapraszający nie obraził się na nas, gdy odmówimy!
2. W związku z tym: Rozwinęło się nasze życie towarzyskie.
Jak? Znajomi słysząc, ze podróżujemy cały czas, częściej zaczęli zapraszać nas w odwiedziny, proponować wspólne aktywności czy po prostu odzywać się, gdy byliśmy w danej części Polski lub świata. Zupełnie inaczej poznajesz się tez z kimś jeśli jesteś na konferencji czy imprezie, a zupełnie inaczej, kiedy jecie wspólne śniadanie w piżamach lub wstawiacie razem pranie 😉
3. Myśleliśmy, że będziemy głównie podróżować za granicą, a sporo czasu spędziliśmy też w Polsce.
Właściwie całe wakacje (lipiec, sierpień) zostaliśmy w Polsce, bo zaproszenia same spłynęły i można powiedzieć, że wyszedł nam taki tour de Pologne od Podlasia, potem góry przez Bałtyk po Mazury.
4. Średnie Koszty naszego utrzymania okazały się podobne, a czasem nawet niższe niż w trybie stacjonarnym.
I to chyba jedno z największych moich zaskoczeń, bo nawet mnie (pomimo ze dużo podróżowaliśmy już wcześniej) wydawało się, ze bycie w permanentnej podróży będzie droższe niż życie w jednym miejscu.
5. Myślałam, że może nam brakować sprzętu do pracy jak np. drukarka pod ręką, czy ustawiony sprzęt do nagrywania.
Okazało się, że jak zwykle wyjazdowy tryb zmobilizował nas do przeglądu sprzętu, weryfikacji tego, co naprawdę potrzebujemy i stworzenia optymalnego zestawu. Często tez okazywało się, ze zdobycie brakujących rzeczy jest łatwiejsze i można je po prostu na chwile pożyczyć.
6. Wzrosła też efektywność naszych działań.
Może to nie aż tak zaskakujące, ale bycie w ciekawych i różnych miejscach sprawia, że przyspieszamy prace lub korzystamy z wolnych chwil (tak jak teraz, gdy nawet tego posta napisałam, stojąc w korku).
7. Brakowało nam rzeczy.
Choć zwykle nie jesteśmy przywiązani do przedmiotów, to jednak mikro blender, wyciskarka do soków czy ulubiona patelnia nie raz by nam ułatwiły życie. Zresztą na czas naszego Polish Tour te kilka ulubionych drobiazgów używanych przez nas na co dzień wrzuciliśmy do auta i tym sposobem ułatwialiśmy sobie życie. To też pokazało nam, w które sprzęty warto zainwestować, bo używamy ich często, a bez których możemy się obyć również później.
To niesamowite doświadczenie! Możliwość weryfikacji swoich wyobrażeń, przekonań i wiedzy o sobie. Kontakt z ludźmi, budowanie relacji i ogromna dawka małych oraz dużych gestów, które sprawiają, ze odczuwaliśmy hojność i wielka obfitość. 🙂
Niezapomniane chwile, rozmowy i symboliczne rzeczy jak: wegetariański barszcz Filipa i nocny Poznań, dobre zielska i jaglany budyń Marguerite, make-Upy z Olgą, hamak Anny i poranne wspólne budzenie się kawą, wędkowanie u Katarzyną, czy szaleństwa na trampolinie z ekipą małych i dużych Kujankow (dzięki Blance i Marcinowi), próby surfingu z Bartkiem, lekcja video o północy by Rafałem 🙂, spontaniczny zew natury z Marcinem i Karoliną, pomór świń i dziady kazimierskie z Włodkiem czy pomidorki i rozmowy przy stole od rana do nocy w kuchni Pauliny i Piotra 🙂. Ogrom wdzięczności za te wspólne chwile nie zmieści się w żadnym „dziękuję”.
Uśmiecham się na każde z tych wspomnień, a jest ich znacznie więcej.
Nasza podróż skończyła się głównie ze względów zdrowotnych. Było super, ale też bez żalu przeszliśmy do kolejnego etapu. Nigdy nie mamy poczucia: „szkoda, że już koniec i trzeba wracać do rzeczywistości”, a to dzięki jednemu małemu sekretowi. Zawsze staramy się tak organizować, żeby po powrocie czekały już na nas ciekawe i ekscytujące rzeczy lub zadania. Dzięki temu mamy poczucie, że wracamy do czegoś jeszcze lepszego. Czasem nawet nie musimy się bardzo starać, bo okazje same przychodzą i wiemy, że kończąc wyjazd czy podróż otwieramy kolejny etap np. ruszamy z nowym projektem, współpracą itp. Warto o to zadbać 🙂
Wiele wskazówek jak łączyć życie i podróże zawarliśmy w książce „Przedsiębiorca w podróży”, ale ciągle mam w głowie pomysł, żeby jednak o tych naszych nomadycznych doświadczeniach stworzyć chociaż eBook, bo takie uniezależnienie się od miejsca zmienia perspektywę, a tak jak wspomniałam w punktach powyżej, jest to inne podróżowanie niż wyjazd na tydzień wakacji.
Zresztą teraz, po 4 latach, patrzę na tamto doświadczenie i nasze inne podróże jeszcze inaczej. Wiele osób pytało się nas w okresie lockdownu, czy nie brakuje nam teraz podróżowania. Zarówno ja jak i Marcin mamy poczucie, że nasyciliśmy się wyjazdami tak bardzo, że nie odczuwamy niezaspokojonej potrzeby. Chęć podróżowania jest w nas, ale nie wynika ona z braku, a bardziej z chęci doświadczenia więcej.
Co więcej, nasze doświadczenia z podróżowaniem po Polsce w tamtym nomadycznym okresie pokazały nam, że chcemy również podróżować na mniejszą skale i konsekwentnie to uskuteczniamy krążąc najpierw po bliższej, a potem coraz dalszej okolicy i odkrywając smaczki regionu, w jakim mieszkamy.