Ostatnio cieszyłam się przyrodą, a potem przyszedł czas na miasto i otwarte ogródki kawiarniane.
tak tak te #małeradości
Po wymagającym kwietniu, maj rzeczywiście wydaje mi się jak powiew świeżości i wiosny 🙂 No i przyniósł mi też powrót energii.
I trochę się czuję jakby kwiecień był moją zimą, gdy człowiek wchodzi w stan hibernacji, braku aktywności, a maj był właśnie tą budzącą się wiosna.
I rzecz, której nauczyłam się już dawno, a kurs mindfullness kilka lat temu jeszcze mocniej mniej w niej ugruntował, to przypominania sobie w tych trudnych momentach (pomimo frustracji, złego samopoczucia, irytacji czy czasem nawet smutku), ze TO MINIE!
A ten okres zawieszenia to często tylko pozorny brak aktywności. W tym czasie często pewne rzeczy się układają, niektóre mijają i stają się nieistotne (i często to wychodzi na dobre), a po takim okresie pustyni, wyposzczenia, również nasz umysł, kreatywność czy też ciało, dostają zupełnie nowego powera!
Wiec jeśli u was teraz dzieje się coś trudniejszego, to może przypomnienie o tych elementach wymienionych powyżej da wam trochę ulgi i luzu w radzeniu sobie z trudnościami.
A ja z myślenia przeszłam do działania i sama się zastanawiam, ile to zmian mnie czeka w najbliższym czasie, ile nowości i co z tego wszystkiego wyniknie.