Ostatnio doszłam do wniosku, ze jakoś tak się stało, ze żyję bardzo tu i teraz!
Nie czekam na nic co przyjdzie, nie niecierpliwie się, bo wiem, że i tak nadejdzie. Nie rozpamiętuję co minęło, bo to już za mną (ewentualnie wspominam z radością, ciesząc się właśnie samym wspominaniem). Nie marudzę na zmieniającą się sytuacje, pogodę, tylko po swojemu dostosowuje i wyciągam z tego co najlepsze.
I daje to dużo radości w życiu.
A jeśli na co dzień nie macie jeszcze gotowości na takie bycie tu i teraz to przynajmniej spróbujcie przez te kilka wolnych, świątecznych dni.